15 zdjęć z Zanzibaru, które miałem wyrzucić do kosza
Moje wakacje dobiegają końca. Na blogu pojawi się chyba jeszcze tylko jeden tekst, a dziś tak na wszelki wypadek publikuję zdjęcia, które wcześniej zostały odrzucone.
Stało się to z różnych powodów. Albo dostrzegałem w nich jakieś wady albo nie pasowały mi do tekstu albo w danym tekście już było inne podobne i nie chciałem dublować tematu. Zwykle tak jest, że na wyprawach robię parę tysięcy zdjęć, a na blogu wrzucam tylko kilkadziesiąt.
[full_size]
[/full_size]
[full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size] [/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] Miałem z tym gościem trochę problemów. Chodziłem wzdłuż plaży robiąc zdjęcia łodziom i naskoczył na mnie, że robię mu foty bez pozwolenia.
– Huba buba huba buba!
– Mów do mnie po angielsku.
– Huba buba ruba aruba!
– Mów do mnie po angielsku.
– Ajamaja, alabala, kula bula!
3 minuty później, widząc, że nie odpuszczam i każę mu mówić po angielsku okazuje się, że mówi po angielsku i to całkiem nieźle.
– Myślisz, że jestem małpą, tak?
– Nie.
– Robisz mi zdjęcia, bo jestem szalony, tak?
– Nie.
– Sprawiłeś mi wielki smutek. Poniżyłeś mnie.
– Nie.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Bo jestem turystą z aparatem i mieszkam w tym hotelu obok, a ta plaża należy do tego hotelu i mam takie samo albo nawet większe prawo przebywania na niej niż ty.
– Robisz mi zdjęcia, bo jestem szalony, tak?
– Nie.
– Traktujesz mnie jak małpę, tak?
– Nie.
I tak w koło Macieju.
W tych dziwnych krajach można trafić na ludzi, którym nie powinno się robić zdjęć, co ma niby związek z ich religijnością i takimi tam bzdurami i rzeczywiście czasami warto to uszanować, zwłaszcza w dzielnicach zamieszkanych przez rdzennych mieszkańców albo w meczetach. Trzeba albo wyczuwać czy ktoś na ciebie naskoczy albo robić to w miarę dyskretnie.
W w tym przypadku prawda była taka, że jak się przyczepia do ciebie facet na prywatnej plaży, gdzie są wyłącznie hotele i apartamenty, to on po prostu ewidentnie jest złośliwym chamem, któremu się nudzi i jestem przekonany, że te same gadki puszcza do każdego po kilka razy dziennie. Bo nie tylko ja cykałem tam fotki.
Robi to tonem oskarżyciela i ofiary, a jedyne, czego oczekuje, to pieniędzy. Moich przeprosin nie przyjął. Mojej oferty wykasowania zdjęć też nie, a że przy okazji nazwał mnie dupkiem bez mózgu, to uznałem, że rachunek wzajemnych krzywd się wyrównał i odszedłem.
[/full_size] [full_size] [/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size] [/full_size]
Jeśli ktoś przegapił, to te najlepsze zdjęcia były w innych tekstach z Zanzibaru:
Pamiętacie miejsce, które dwa lata temu dopisałem do listy marzeń?
W poszukiwaniu rajskiej plaży V
Gdybyś urodził się na Zanzibarze
SundayPhoto #7 – 15 zdjęć z Instagrama i niepublikowane ciekawostki
Fotorelacja z Prison Island – legowiska największych i najbrzydszych na świecie pożeraczy szpinaku
Stone Town – nieprzyjazne serce Zanzibaru
W niedzielę wrzucę tekst oceniający hotel i tutejsze zwyczaje, a przy okazji opowiem, dlaczego wyleczyłem się z potrzeby podróżowania do takich Zanzibarów. Nie żeby było mi źle, ale za rok zimowe wakacje zamierzam spędzić w miejscu, które całkiem różni się klimatem. Udało mi się tu zrobić sporo dobrych zdjęć. Nie wiem czy najlepszych w historii bloga, bo wydaje mi się, że chyba ubiegłoroczna Dominikana miała więcej do zaoferowania (teksty są w dziale Travel Style). Trudno powiedzieć. Porównajcie je i dajcie znać, w którym miejscu bardziej chcielibyście się znaleźć.
Niech was te fotki zanzibarskie nie zwiodą. Wycisnąłem z tej wyspy wszystko, co tylko się dało. Ciężko byłoby znaleźć miejsca, które zaoferowałyby lepsze ujęcia od tych, jakie widzieliście.
A jeszcze ciężej byłoby znaleźć lepszy hotel od tego, w którym byłem, o ile mówimy o cenach do 30 tysięcy za 2 tygodnie. Bo za 50 tysięcy to na pewno, tyle że to jeszcze za wysokie progi dla mnie.
Bieda, panie. Bieda.
[full_size]
[/full_size]
Tego zdjęcia nie odrzuciłem. Jest mocne, jedno z najlepszych jakie zrobiłem. Miało iść na insta ale się tam nie zmieściło na szerokość, więc awansowało na bloga :)